PPM: Jastrzębianie uzupełnili stawkę półfinalistów

clip_image001

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla jako ostatni przypieczętowali awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Stało się tak dzięki ich wygranej przed własną publicznością  3:2 nad MKS-em Banimex Będzin. W półfinale zmierzą się z Asseco Resovią Rzeszów.

Rywalizację efektownym atakiem otworzył Michał Łasko, na reakcję przyjezdnych nie trzeba było długo czekać. Po punktowym serwisie w wykonaniu Sebastiana Wardy będzinianie mogli cieszyć się z pierwszego prowadzenia (2:1). W początkowej części meczu utrzymywała się gra na styku. Jastrzębianie mieli problemy z przyjęciem, błędów własnych nie ustrzegli się także goście. W zespoleRoberto Piazzy nie zawodził Michał Łasko, nieco gorzej prezentowała się natomiast siła skrzydłowych. W dłuższych wymianach wyższy poziom koncentracji, przekładający się na skuteczność zagrań zachowali będzinianie i to oni prowadzili 8:7 na pierwszej przerwie technicznej. Po wznowieniu gry sytuacja utrzymywała się i obie ekipy prowadziły grę na styku (10:9, 12:10). Szczęśliwe dla gospodarzy okazało się ustawienie z Michałem Łasko w polu serwisowym, przy dobrych zagrywkach swojego asa i kontrach kończonych przez Alena Pajenka gospodarze odskoczyli nieco rywalom (14:10). Szukając jeszcze poprawy przyjęcia Roberto Santilli rozpoczął rotacje składem, w miejsce Pawlińskiego wprowadzając Mierzejewskiego. Na niewiele się to jednak zdało i po ataku Quesque to Jastrzębski Węgiel był w lepszej sytuacji podczas drugiej regulaminowej przerwy w grze (16:13). Kiedy po zagraniach Grzegorza Kosoka ze środka oraz bloku jastrzębian przewaga miejscowych wzrosła do czterech oczek, wszystko wskazywało, że to dość bezpieczne prowadzenie. Przy zrywie gości Roberto Piazza zareagował niemal natychmiast, przywołując swoich podopiecznych do siebie (20:17). Tej szansy miejscowi nie zmarnowali, podczas gdy kolejnymi pomyłkami w ataku i polu serwisowym będzinianie podali rywalom pomocną dłoń. W kontratakach nie mylił się Michał Łasko, prowadząc swój zespół do wygranej (25:20).

Początek odsłony kolejnej był bliźniaczo podobny do partii premierowej, przy przewadze na siatce jastrzębianie dyktowali warunki gry, prowadząc 6:4. Dwa kolejne błędy miejscowych, zwieńczone autowym atakiem Kosoka ponownie doprowadziły do remisu (6:6). Nie był to koniec zmienności sytuacji, podopieczni Roberto Piazzykolejno odzyskiwali prowadzenie, aby po chwili pozwalając rywalom wrócić do gry (8:8, 10:8). Podobnie jak w partii premierowej najpewniejszym punktem swojego zespołu był Michał Łasko, as Jastrzębskiego Węgla mógł jednak liczyć naGuillaume’a Quesque (11:9). Zryw w wykonaniu będzinian całkowicie odmienił sytuację, Jakub Oczko coraz częściej uaktywniał swoich środkowych, noty w ataku poprawiał Mariusz Gaca. Środkowy MKS-u swoje dodał także w polu serwisowym i w kluczowym fragmencie seta goście prowadzili już 19:13.Nie było to jednak ostatnie słowo ekipy Roberto Piazzy, sygnał do ataku dał swoim kolegom Quesque i dystans nieco zmalał (16:20). Szkoleniowiec jastrzębian zdecydował się jeszcze na tradycyjną już w ekipie z Jastrzębia-Zdroju podwójną zmianę. I tak na boisku pojawili się Filippov z Malinowskim. Krótko później, kiedy w polu serwisowym pojawił się Alen Pajenk miejscowi rozpoczęli skuteczną pogoń za rywalem (19:21). W decydującym momencie swoją zagrywką zapunktował też Mateusz Malinowski(21:22). Podopieczni Roberto Santilliego dali jeszcze szansę rywalom, nie wykorzystując kolejnych piłek setowych. Finalnie jednak to MKS zachował więcej zimnej krwi, triumfując na przewagi 27:25.

Nerwowość z końcówki odsłony drugiej towarzyszyła jastrzębianom także w partii kolejnej. Błędy Łasko w ataku i problemy z przyjęciem bezlitośnie wykorzystywali będzinianie. Kiedy prowadzenie MKS-u wzrosło, przy stanie 5:2 Roberto Piazza poprosił o pierwszy czas. Przerwa nie wybiła z rytmu pewnych swego gości, którzy grając cierpliwie czekali na kolejne błędy rywali. Po ataku Quesque w antenkę podopieczni trenera Santilliego prowadzili 8:4 na pierwszej przerwie technicznej. Po raz kolejny w szeregi MKS-u Będzin wkradły się błędy, pomyłki gości w polu serwisowym, atak Miłosza Hebdy w antenkę i kontratak Łasko dały miejscowym serię, pozwalającą odzyskać kontakt punktowy z rywalem (8:9). Wzmacniając siłę swojego ataku miejscowi odskoczyli rywalom na kilka oczek, prowadząc, po ataku Michała Łasko – 14:12. Michal Masny uaktywniał jeszcze Alena Pajenka, bezbłędnie rozrzucając blok rywali. Kiedy w końcówce partii przewaga wzrosła do trzech oczek (19:16) próbując ratować sytuację Roberto Santilli poprosił jeszcze o czas. Po wznowieniu gry rywalom o swojej obecności przypomniał Krzysztof Gierczyński(20:16). W końcówce seta sporo problemów rywalom sprawił Miłosz Hebda, a kolejne serwisy i kontry kończone przez Macieja Pawlińskiego nieco wyrównały stan (21:19). Przy niewielkim dystansie punktowym (23:22) także w tej części meczu zapowiadała się emocjonująca końcówka. Katem MKS-u okazał się Alen Pajenk, dwie ostatnie akcje to bowiem pokaz umiejętności Słoweńca (25:22).

Także czwarty set rozpoczął się minimalnie lepiej dla MKS-u Będzin, szybko jednak miejscowi doszli do głosu. Skuteczny atak Łasko, a następnie blok Kosoka z Gierczyńskim na Hebdzie rozpoczęły dobrą passę jastrzębian (4:2). Czujność w bloku jastrzębian i niezła gra w kontratakach pozwoliły ekipie Roberto Piazzy nieco uspokoić grę (8:5). Obie ekipy nie ustrzegły się błędów własnych i mimo dłuższych wymian przy braku wyprowadzonych ataków gra była dość szarpana. W tej części meczu więcej potknięć zanotowali gospodarze i kiedy rywal dość niebezpiecznie zbliżył się (9:8) Roberto Piazza poprosił o przerwę, a przed kolejną przerwą techniczną Włoch zdecydował się na zmiany w składzie. Na boisku po raz kolejny pojawili się Filippov z Malinowskim. Efektowne zagrania na siatce przeplatały proste błędy popełniane przez zawodników obu ekip. Szybko w polu rywala zameldował się Mateusz Malinowski, nieco stabilizując sytuację (14:12). Młody atakujący Jastrzębskiego Węgla nie zawodził również w polu serwisowym, bezbłędnie celując w rywali swoją zagrywką (16:13). Nie była to jednak na tyle bezpieczna przewaga, aby utrzymała się do końca seta, cierpliwa gra gości opłaciła się. Na siatce nie zawodził Michał Żuk i po raz kolejny zapowiadała się gra na styku w końcówce seta (18:18). Efektywność skrzydłowego MKS-u dała ekipie z Zagłębia nie tylko remis, ale też zaliczkę punktową (18:21). Podobnie jak w drugiej partii także tym razem siła ataku przemawiała na korzyść będzinian i to ekipa Roberto Santilliego przy stanie 22:24 miała pierwszą piłkę setową. O ile pierwszego setballa miejscowi wybronili, chwilę później byli bezradni i wygrywając 25:23 goście doprowadzili do tie-breaka.

Odsłonę decydującą lepiej rozpoczęli zawodnicy z Jastrzębia-Zdroju (3:2). Rywali swoim serwisem gnębił jeszcze Michał Łasko i przy problemach MKS-u z przyjęciem dystans dzielący obie ekipy jeszcze się zwiększył (5:2.). W kontratakach nie mylili się Alen Pajenk i Guillaume Quesque, problemy z przebiciem się przez ścianę bloku rywali miał Miłosz Hebda i miejscowi mogli cieszyć się z pięciopunktowej zaliczki (7:2). Po zmianię stron boiska jastrzębianie nie zwalniali tempa, a problemy z wyprowadzeniem kończącego ataku, z jakimi zmagali się będzinianie miały swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników. Problemy przyjmujących MKS-u Będzin bezlitośnie wykorzystał także Krzysztof Gierczyński, zwiększając jeszcze prowadzenie swojej drużyny (12:7). Sytuację będzinian próbował jeszcze ratować Maciej Pawliński, jednak wystarczyło to jedynie na zmniejszenie rozmiaru porażki. Kropkę nad”i” postawił Guillaume Quesque (15:10) i to Jastrzębski Węgiel uzupełnił stawkę Final Four Pucharu Polski.

Jastrzębski Węgiel – MKS Banimex Będzin 3:2
(25:20, 25:27, 25:22, 23:25, 15:10)