PLPS: LOTOS Trefl Gdańsk – PGE Skra Bełchatów 3:0

_IG_1118
Gdańszczanie gonią PGE Skrę w tabeli, chcą mieć szansę na walkę o ligowe złoto. W rewanżu za spotkanie pierwszej rundy LOTOS Trefl wygrał w tak samo imponujący sposób, jak bełchatowianie u siebie. Ten wynik oznacza, że walka o miejsce w wielkim finale będzie jeszcze ciekawsza.

Bełchatowianie ostatnio błyszczą, zdobyli Puchar Polski, wygrali arcyważny mecz w Rzeszowie. Są jednak bardzo zmęczeni, mają także drobne problemy zdrowotne. Czy starczy im energii, by pokonać rywala, który w minionym sezonie pokonał ich w półfinale play-off?

Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy prowadzili już 5:2, jednak zdobywcy Pucharu Polski szybko doprowadzili do remisu po 7. Później jednak LOTOS Trefl potrafił kilka razy skutecznie kontrować, bo udawało się wyblokowywać ataki m.in. Facundo Conte. Po Argentyńczyku trochę widać było osłabienie związane z przeziębieniem, warto jednak podkreślić, że przy tak szalonym kalendarzu nie było możliwości, by dostał wolne od trenera Miguela Falaski. W końcu jednak trener PGE Skry musiał szukać pomocy u zmienników i wprowadził na boisko Karola Kłosa oraz Israela Rodrigueza. LOTOS jednak kontrolował przebieg tej partii, prowadząc 16:11.
Później z bardzo dobrej strony pokazał się Rodriguez, który kończył atak za atakiem i pozwolił PGE Skrze zbliżyć się do rywali (16:18). Dobrze prezentował się także w tym czasie Mariusz Wlazły, lecz końcówka należała zdecydowanie do rywali. Mecz nabrał rumieńców, a LOTOS nie miał zamiaru odpuszczać – po kolejnych udanych akcjach gospodarze wygrali seta do 17.

Drugiego seta trener Falasca postanowił zacząć w takim samym zestawieniu, jak rozpoczynał pierwszą partię – na boisko wrócili Nicolas Marechal i Srećko Lisinac. Obraz gry jednak się nie zmienił, LOTOS już na starcie wypracował sobie niewielką przewagę – 6:4, a później Skra miała problemy z przyjęciem i zrobiło się 11:6. Trener Falasca znowu reagował, na boisku ponownie pojawili się Rodriguez i Kłos. Bełchatowianie nadal jednak mylili się i przewaga gospodarzy rosła (13:8). Przy tym stanie na boisku pojawił się Marcel Gromadowski, który w ostatnich spotkaniach dawał bardzo dobre zmiany. Skra zaczęła odrabiać część strat po bardzo dobrych zagrywkach Nicolasa Uriartego. Przy stanie 15:11 doszło do niecodziennej sytuacji, gdy fantastycznie walczący w obronie gospodarze przebili jakimś cudem piłkę na drugą stronę a ta kompletnie zaskoczyła Andrzeja Wronę i LOTOS znowu prowadził pięcioma punktami – 16:11.
W ekipie LOTOSU dobrze rozgrywał Marco Falaschi, a najlepszy mecz w tym sezonie rozgrywał Sebastian Schwarz. – Jestem gotów do gry, musimy tylko jako drużyna odnaleźć to coś, co działało tak dobrze w zeszłym sezonie – mówił przed meczem niemiecki przyjmujący.
Bełchatowianie nie mogli złapać rytmu, popełniali mnóstwo błędów, widać jak wiele energii kosztowały ich ostatnie boje w Pucharze Polski i PlusLidze. LOTOS prowadził 20:15, później po kilku długich i efektownych akcjach 24:19. Ostatecznie gospodarze wygrali do 20.

Trener Falasca szukał optymalnego składu – trzeciego seta rozpoczął z Rodriguezem i Kłosem. Na początku PGE Skra zaczęła od skutecznych bloków, jednak gospodarze szybko wrócili, podobnie jak Marechal, który przy stanie 6:4 zastąpił Hiszpana. Na niewiele to się jednak zdało, bo gdańszczanie wywierali presję zagrywką i znowu szybko odskoczyli (14:7).
Dominacja gospodarzy nie podlegała dyskusji, bo rywale nie byli w stanie się pozbierać, choć zmiennicy próbowali jeszcze walczyć (zrobiło się 16:12 po udanych akcjach Marcina Janusza). Po przerwie wziętej przez Andreę Anastasiego LOTOS Trefl uporządkował grę i wypunktował rywala.
Po tym zwycięstwie traci już tylko dwa oczka do drugiej PGE Skry, ma jednak rozegrany jeden mecz mniej. A to oznacza, że wicemistrzowie Polski z poprzedniego sezonu włączają się do walki o udział w wielkim ligowym finale. Liga będzie ciekawsza!

MVP : GRZYB Wojciech

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=26310&Page=S

Autor: Kamil Składowski, fot. Piotr Sumara

M.Sz.