PLPS: Asseco Resovia Rzeszów – PGE Skra Bełchatów 2:3

A

W starciu gigantów w hali Podpromie było mnóstwo zwrotów akcji i wiele walki. Gospodarze chcieli zrewanżować się za porażkę 1:3 w półfinale Pucharu Polski, ostatecznie jednak wrócili do gry ze stanu 0-2, by przegrać w piątym secie. Tym samym PGE Skra powiększyła nad nimi przewagę w tabeli PlusLigi do trzech punktów.

Mecz zapowiada się niezwykle emocjonująco, tym bardziej że oba zespoły w tabeli PlusLigi dzielą zaledwie dwa punkty!

W ekipie gospodarzy od początku występuje libero Krzysztof Ignaczak, w PGE Skrze gra kapitan Mariusz Wlazły. Obaj odnieśli kontuzje we wrocławskim turnieju, Ignaczak musiał nawet przejść drobny zabieg – zszycie pękniętej powieki prawego oka. – Nic strasznego się nie stało, zagram – mówił przed meczem.

W pierwszym secie gospodarze kilka razy prowadzili, jednak w końcówce serią udanych, mocnych zagrywek popisał się środkowy PGE Skry Srećko Lisinac. Bełchatowianie przegrywali 20:21, by wyjść na prowadzenie 24:21. Ostatecznie zwyciężyli 25:22, a co ciekawe, mimo zaciętej walki ani razu w tej partii oba zespoły nie korzystały z weryfikacji wideo. Bełchatowian do wygranej poprowadzili dobrze grający skrzydłowi. Jeśli ekipa Miguela Falaski utrzyma ten styl gry, to może zwyciężyć po raz 14 w PlusLidze w hali Podpromie. Ogólny bilans obu ekip w PlusLidze to 48 meczów, 13 zwycięstw Asseco Resovii i 34 sukcesy PGE Skry Bełchatów.

W drugim secie nadal bardzo dobrze grał Bartosz Kurek (w pierwszej partii 71 procent ataku, Mariusz Wlazły aż 83-procent!), a Asseco Resovia odskoczyła, gdy trener Andrzej Kowal zdecydował się na zmianę Oliega Achrema na Nikołaja Penczewa (Achrem został dwa razy z rzędu zablokowany). Gospodarze prowadzili najpierw 16:13, później 20:14. Mecz zrobił się emocjonujący, pod siatką iskrzyło, co chwilę zawodnicy mieli jakieś pretensje, a to do rywali, a to do sędziów.
W końcówce bardzo dobrze w polu serwisowym spisywał się Nicolas Marechal, który doprowadził do stany 17:20, jednak wtedy skutecznością błysnął znowu Kurek. Przy stanie 22:20 dla Asseco Resovii za wysoko przyjął wprowadzony na zmianę Julien Lyneel a błąd popełnił Fabian Drzyzga. Set znowu nabrał rumieńców, bo przewaga gospodarzy stopniała już tylko do punktu. Kolejny raz odpowiedzialność wziął na siebie Kurek, który punktował, mimo ofiarnej obrony gości, zdobył także punkt na 24:22. Znowu gra Asseco Resovii była uzależniona niemal w stu procentach od bombardiera reprezentacji Polski. Zemściło się to w kolejnej akcji, w której Penczew nie przyjął zagrywki Andrzeja Wrony. Ruszyła gra na przewagi… I znowu, jak we Wrocławiu PGE Skra potrafiła wyjść z opałów, a pięknym asem serwisowym wyprowadził ją na 27:26 Marechal. Wtedy znowu dał o sobie znać kapitalnie dysponowany Kurek, który zatrzymał blokiem Contego. Rzeszowianie psuli jednak zagrywkę po zagrywce, a zimną krew zachował Wlazły. PGE Skra miała kolejną piłkę setową, którą wykorzystał Uriarte – zdobywając punkt z zagrywki – pomylił się Jaeschke.

Trzeciego seta lepiej zaczęli gospodarze – od prowadzenia 6:3, które jednak szybko zostało zniwelowane poprzez silne serwisy rywali. Później stopniowo inicjatywę zaczęła przejmować PGE Skra, która grała z większym ogniem, a jedynym pomysłem gospodarzy na zdobywanie punktów było uruchamianie Bartosza Kurka. Atakujący grał wczoraj jak natchniony, jednak w pojedynkę nie był w stanie zatrzymać rozpędzonej Skry – choć starał się jak mógł, punktując nie tylko w ataku, lecz także bloku czy zagrywce. Długimi okresami był to mecz Kurek kontra Skra. W tej z drugiej strony odpowiadał Wlazły, który po dwóch asach serwisowych Kurka, też posłał punktową zagrywkę, a piłka leciała około 110 kilometrów na godzinę.
W końcówce do Kurka w ataku dołączył Jaeschke, jednak Skra zaciekle goniła. Gospodarze prowadzili 24:22, ale Marechal zablokował Kurka i było po 24:24. Ostatecznie jednak gospodarze przełamali rywali i wygrali na przewagi, a seta zakończył oczywiście Bartosz Kurek!

Czwarty set był bardzo nerwowy i emocjonujący – z obu stron było wiele błędów, ale i efektownych zagrań. Mały kryzys przeżywał Kurek, który wykonał już w meczu ponad 40 ataków. Bełchatowianie wyszli na prowadzenie 13:10, znowu świetnie zagrywał Marechal, jednak Asseco Resovia szybko wyrównała.
Do niecodziennej sytuacji doszło przy stanie 17:16 dla gospodarzy – Conte miał jakieś problemy, ale nie chciał opuścić boiska, arbiter nie miał wyjścia ukarał PGE Skrę czerwoną kartką za opóźnianie gry (wcześniej upomniał ją żółtą).
Końcówka to była wojna nerwów, widać to było po pomyłkach zawodników, jak wielka ciążyła na nich presja. Znowu do walki PGE Skrę pociągnął Marechal, cichy bohater tego meczu w barwach bełchatowskiej drużyny. Ostatecznie jednak wygrali gospodarze, a w ostatniej akcji w aut uderzył Wlazły.

Piąty set Asseco Resovia rozpoczęła od prowadzenia 3:0 i po błędzie dotknięcia siatki przez rywali – 5:2. PGE Skra jednak nie poddawała się i po dwóch błędach Penczewa było 5:5, potem 7:7. Wtedy jednak gospodarze zaczęli mylić się w ataku i bełchatowianie po ataku Wlazłego wyszli na prowadzenie 11:8. To właśnie kapitan PGE Skry w ostatnich akcjach najczęściej otrzymywał piłkę i podejmował tylko słuszne decyzje. On też zakończył mecz.

MVP meczu: Mariusz Wlazły.

Statystyki meczu: http://stats.plusliga.pl/MatchStatistics.aspx?ID=1034&mID=25259&Page=S

Autor: Kamil Składowski, fot. Piotr Sumara

M.Sz.