PlusLiga: Ryszard Bosek: W sporcie wszystko może się zdarzyć
– W sporcie wszystko może się zdarzyć, ale prawda jest taka, że jeżeli możemy z kimś wygrać, to właśnie z takimi zespołami jak Będzin, Bielsko czy Olsztyn. W Gdańsku będziemy chcieli budować morale – mówi o drużynie AZS Częstochowa Ryszard Bosek.
Czy na tym, co drużyna pokazała w Bydgoszczy, można budować optymizm przed kolejnymi występami, także przed niedzielnym w Gdańsku, gdzie zmierzycie się z rewelacją rozgrywek Lotosem Treflem?
Ryszard Bosek: – Doprowadzenie do tego, żeby poziom grania drużyny w domu dorównywał temu na wyjeździe, to jest nasze zdanie. Tutaj szukamy rozwiązania, bo zawodnicy, bardzo chcąc, najwyraźniej spalają się nerwowo. Dotychczas we wszystkich meczach na wyjazdach, może poza tym w Radomiu, prezentowaliśmy się lepiej niż u siebie. Coś w tym jest i coś musimy z tym zrobić. Na występie w Bydgoszczy na pewno możemy budować jakiś optymizm. Z wyjątkiem pierwszego seta graliśmy tam dobrze. Po tym początku myśleliśmy, że znowu będzie dramat, ale zespół potrafił się odbudować i podjąć walkę. Doszliśmy do takiego poziomu, że rywale musieli się trochę namęczyć, żeby z nami wygrać. Żeby ich pokonać i się odblokować, zabrakło małego przecinka. Inna sprawa, że trzeciego seta rozstrzygnął im Cupković zagrywkami a la Wlazły. Z przyjęciem takich serwisów miałaby problemy większość najlepszych przyjmujących.
Odkąd drużynę przejął Michał Bąkiewicz, zasiada pan na ławce rezerwowych. Tak chciał nowy trener czy pan nie wytrzymał siedzenia za reklamową bandą?
– Zmiana była nagła, więc ustaliliśmy, że będę siedział na ławce. Ponoć jak Michał na mnie zerka i widzi takiego starego dziadka, to łagodnieje (śmiech). Muszę przyznać, że Michał zachowuje się jak doświadczony trener, wbrew temu, co wszyscy mówią, decyzje, które podejmuje, są jego, a nie moje. Ja nie interweniuję, a on, gdy czuje potrzebę, ze mną się tylko konsultuje. Michał potrafi wykorzystać boiskowe doświadczenie. Prowadzi zespół na najwyższym poziomie. To nie jest żaden komplement, stwierdzam fakt.
W pierwszym meczu trener Bąkiewicz najwyraźniej nie łagodniał, zerkając na dziadka Boska. Skończył mecz z czerwoną i żółtą kartką…
– Podczas meczu w Bydgoszczy Heynen (Vital Heynen, trener Transferu – przyp. red.) biegał, interweniował, wychodził poza linię strefy, generalnie zachowywał się dramatycznie, a kartki nie dostał. Michał za pokazanie sędziemu skierowanego do góry kciuka otrzymał czerwoną i upomnienie z ligi. Mówię oficjalnie, że to jest niesprawiedliwe. Wygląda na to, że są trenerzy, którym wolno, i tacy, którym nie wolno.
W niedzielę mecz z bardzo silnym Lotosem, a potem powinno być łatwiej, bo zagracie u siebie z Banimeksem Będzin i BBTS-em Bielsko-Biała. Powinno, chociaż wcześniejsze mecze pokazały, że może być różnie…
– Przed takimi meczami robimy sobie ogromne nadzieje, nie chcielibyśmy sobie spalić ogona i ich przegrać. W sporcie wszystko może się zdarzyć, ale prawda jest taka, że jeżeli możemy z kimś wygrać, to właśnie z takimi zespołami jak Będzin, Bielsko czy Olsztyn, który ostatnio prezentuje się bardzo dobrze. W Gdańsku będziemy chcieli budować morale, które potem pomoże nam skutecznie grać z Będzinem i Bielskiem. Z Lotosem na pewno można podjąć walkę, pytanie jednak, czy będzie nas na to stać. Dużo zależało będzie od zagrywki, która do tej pory była dość słabym elementem naszego grania. W Bydgoszczy było lepiej, wygrać się nie udało, ale inne były wyniki w setach.